O tym jak pogodziłam naukę z opieką nad niemowlęciem

Pojawienie się na świecie dziecka – w moim przypadku tego pierwszego – to była prawdziwa rewolucja. Zmianie uległ prawie każdy aspekt mojej rzeczywistości, a w początkowej fazie rodzicielstwa praktycznie wszystko kręciło się wokół mojej córki. W tej sytuacji łatwo było mi uwierzyć, że nie jestem w stanie na poważnie zaangażować się w żadne aktywności, szczególnie umysłowe. Zdołałam jednak opracować pewne sztuczki, które bardzo pomogły mi w nauce programowania w czasie urlopu macierzyńskiego.

W poszukiwaniu straconego czasu

Po pierwszym kwartale, który spędziłam nie odstępując mojej córki na krok przez całą dobę, czułam że mam – delikatnie mówiąc – dosyć takiego stanu rzeczy. Nie miałam ani czasu ani przestrzeni na swoje życie. Tęskniłam szczególnie za jakimkolwiek wysiłkiem umysłowym. Nie było mowy o powierzeniu tak małego dziecka komuś pod opiekę i zapisanie się na jakieś zajęcia. Jednak w chwilach, kiedy mogłam poczytać cokolwiek na telefonie, coraz częściej sięgałam po informacje o programowaniu.

Kiedy zabrałam się za naukę odkryłam, że – zgodnie z moimi wyobrażeniami – bardzo trudno jest pogodzić regularne uczenie się z opieką nad tak małym dzieckiem. Przeszkody mnożyły się w zastraszającym tempie: ledwo starczało mi sił na zrobienie sobie jedzenia i wypicie kawy, nie mówiąc już o ugotowaniu obiadu. Zamiast jednak porzucić programowanie zaczęłam zastanawiać się jakie warunki muszą zostać spełnione, abym mogła choć trochę czasu i energii poświęcić na naukę.

Poniżej zamieszczam listę moich „patentów”na łączenie czasu z dzieckiem z nauką.

Tipy dla dziecka

  • Wspólna przestrzeń
    To zdecydowanie największa rewolucja i rozwiązanie, które wpłynęło na powodzenie mojego planu. Od początku wyobrażałam sobie, że nauka będzie możliwa jedynie wtedy, kiedy dziecko będzie spało. Szybko okazało się, że to niemożliwe, a w powiedzeniu „spać jak dziecko” jest niewiele prawdy. Postawiłam wtedy na naukę w ciągu dnia. Córka z czasem była coraz bardziej aktywna, więc zamieniłam nasze duże łóżko w kojec, w którym razem mogłyśmy spędzać dzień. Kojec był zabezpieczony przed wypadnięciem i uderzeniem w twardą powierzchnię. Obok ustawione były zabawki i najpotrzebniejsze rzeczy, takiej jak np. pieluszki. W tak przygotowanym miejscu mogłam przez pewien czas skupić się na nauce, a dziecko bezpiecznie leżeć, bawić się, spać i raczkować.
  • Szumiąca aplikacja
    To w zasadzie już standard, że do uspokajania dzieci używa się suszarki, odkurzacza, misia-szumisia lub szumiącej aplikacji w telefonie. Kiedy dziecko spało a ja się uczyłam, aplikacja służyła mi do zagłuszania stukotu klawiatury oraz filmików kursowych.

Tipy dla sprzętu

Ta część wiąże się z koncepcją wspólnej przestrzeni – kojca. Chociaż moje dziecko ma obecnie 2,5 roku to i tak nie jestem fanem narażania jej na obcowanie z ekranami. Kiedy miała kilka miesięcy było dla mnie nie do pomyślenia, że mogłaby mi zaglądać przez ramię w ekran laptopa. W kojcu starałam się więc korzystać z innych sprzętów.

  • Telefon
    W początkowej fazie nauki korzystałam głównie z niego – na telefonie oglądałam kursy, czytałam blogi i artykuły, oglądałam tutoriale. Używałam również aplikacji do nauki kodowania, najczęściej SoloLearn. Na telefonie miałam też zainstalowane edytory, takie jak np. JS Run czy Web Development. Jednak pisanie kodu na urządzeniu bez klawiatury było dla mnie bardzo mało efektywne.
  • Tablet z klawiaturą
    Jeden z najlepiej trafionych prezentów urodzinowych, jakie kiedykolwiek dostałam. Niewielki 7-calowy tablet całkiem nieźle imitował komputer, pozwalał na zainstalowanie ulubionego edytora kodu i wygodne pisanie na doczepianej klawiaturze. Na nim mogłam już bez większych ograniczeń realizować własne projekty siedząc z dzieckiem w kojcu 🙂
  • Lampka do klawiatury
    Zakup wynikający z ograniczeń doczepianej klawiatury do tabletu, podczas kodowania w nocy niezastąpiony.
  • Czytnik ebooków
    Nie jestem fanką uczenia się z książek, jednak są takie pozycje w temacie programowania, które pochłaniam bardzo chętnie, np. seria You Don’t Know JS Kyle’a Simpsona. Zamiast kupować papierowe wydanie, które może zostać pożarte przez ząbkującą szczękę, wybrałam ebooki, które w tym przypadku są darmowe 🙂

Tipy dla domu

  • Wolnowar
    To urządzenie kuchenne, które odmieniło moje życie. W skrócie koncepcja wygląda tak: masz ochotę na rosół? Pakujesz wieczorem wszystkie składniki rosołu do wolonowaru, włączasz tryb low, a rano budzi Cię ze snu zapach wspaniałego esencjonalnego wywaru. Szarpana wieprzowina? Wrzucasz mięso i sos, włączasz na noc, rano jest gotowe, musisz tylko poszarpać, ale już się rozpada. Duszone warzywa? Tak samo. Mistrzostwo świata!
  • Parowar
    Idea podobna do wolnowaru, można przygotować wszystko w jednym urządzeniu w dość krótkim czasie, do tego jest smacznie, a jak jest zmywarka, to nie ma się zupełnie czym martwić.

Tipy dla siebie

  • Odpuścić sobie
    W zasadzie najważniejsza rada, jaką dałam sama sobie. Doba nie jest z gumy a ja nie jestem robotem. Jeżeli jednego dnia nie pozmywam po sobie to świat się nie zawali, a ja być może zyskam pół godziny snu. Jeżeli moje dziecko będzie chore a ja nie będę mogła się uczyć to też nikt mnie nie zabije, jeżeli trochę zwolnię.

Niesamowitym odkryciem było dla mnie to, że po jakimś czasie nauka po prostu weszła mi w nawyk. Z czasem zyskiwałam też coraz więcej okazji ku temu, żeby wyjść z domu i wtedy często miałam przy sobie czytnik z książką czy telefon z podcastem. Zdarzały mi się oczywiście kryzysy motywacji i choć brzmi to dosyć sztampowo, to najważniejsze okazało się pozytywne nastawienie i czerpanie przyjemności z nauki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *